Gry na spotkania rodzinne (i nie tylko) - część 1.

Gry na spotkania rodzinne (i nie tylko) - część 1.

1743024938666.png

Na pierwszy ogień serii o grach towarzyskich idzie klasyka gatunku: kalambury. Ale nie są to kalambury byle jakie, bo dzielą się aż na 3 tury o dokładnie określonych zasadach. Na szczęście całkiem prostych.

Na początku należy podzielić się na drużyny - liczba drużyn i ich członków jest nieograniczona, ale musi wynosić minimum 2. Każdy uczestnik wymyśla hasła z ustalonych na początku gry kategorii, np. zwierzęta, przysłowia, tradycje świąteczne itp. Można poszaleć! Zależnie od tego, jak długo chcemy grać, każdy może dodać jedno lub kilka haseł. Każde hasło zapisuje się na oddzielnej, małej karteczce, a potem składa i wrzuca do wspólnego pojemnika. I zaczyna się zabawa!


1. tura:

Polega na opisywaniu haseł słowami. Członek rozpoczynającej drużyny losuje hasła z pojemnika i opisuje je swojej drużynie. Robi to w wyznaczonym czasie, który kontroluje drużyna przeciwna. Jeśli drużyna nie potrafi odgadnąć hasła, uczestnik może wrzucić je z powrotem do puli (nie zdradzając jakie było!) i przejść do kolejnego. Kartki z odgadniętymi hasłami drużyna zbiera, żeby pod koniec tury zliczyć punkty - będzie ich tyle, ile udało się zgadnąć. Następnie to samo robi członek następnej drużyny. Drużyny wystawiają kolejnych uczestników, aż wyczerpie się pula haseł.

Pod koniec tury każda drużyna liczy punkty i hasła są zwracane do pojemnika.

2. tura:

Pokazywanie. Powinno być trochę łatwiej, bo wszyscy mniej więcej wiedzą jakie hasła znajdują się w pojemniku. No właśnie, "mniej więcej" to określenie kluczowe ???? Tura przebiega dokładnie tak samo, jak pierwsza, a zmienia się tylko sposób tlumaczenia haseł - zamiast opisywania słowami, jest gestykulacja. Znowu pod koniec liczy się punkty i hasła wracają do puli.

3. tura:

Jest zwykle najszybsza, choć wcale nie najprostsza. Tutaj uczestnik może powiedzieć tylko 1 słowo, które kojarzy mu się z hasłem, a drużyna musi odgadnąć, o które z pojawiających się wcześniej haseł chodzi. Cóż, wystarczy powiedzieć, że trzeba liczyć na naprawdę zaawansowane połączenie umysłów.

Po zakończeniu ostatniej tury, drużyny zliczają wszystkie punkty, a potem zwycięzcy wypijają tryumfalny toast.


Kalambury to naprawdę świetna zabawa, praktycznie nieograniczona wiekowo, ani ilościowo. Wypróbujcie ją ze swoimi znajomymi i rodzinami i dajcie znać, jak się bawiliście ;)

A po więcej wskazówek co do organizowania imprez, zajrzyjcie na mojego Instagrama albo do zakładki Wskazówki.

Dodaj komentarz